Stanisław Srokowski:  Poezja i blask Prawdy

Przedstawiamy wywiad z wybitnym badaczem literatury światowej prof. Pearcem, przygotowany specjalnie dla nas przez znakomitą tłumaczkę Annę Szydę. Profesor Joseph Pearce urodził się w 1961 r. w Anglii. Wychowywał się w rodzinie o antykatolickich przekonaniach. W wieku 28 lat przeżył nawrócenie i przyjął chrzest w Kościele katolickim. Już jako pisarz, poeta, wykładowca akademicki, szekspirolog i krytyk literacki, stał się autorem wielu książek, między innymi literackich biografii Williama Szekspira, J. R. R. Tolkiena, Oscara Wilde’a, C. S. Lewisa, Gilberta Keitha Chestertona, Aleksandra Sołżenicyna i Hilarego Belloca. Piastuje funkcję dyrektora działu wydawniczego Augustine Institute w USA, jest wydawcą i redaktorem periodyku St. Austin Review.

Panie Profesorze, zajmował się Pan tak wielkimi twórcami, jak Oscar Wilde, Aleksander Sołżenicyn i Tolkien. Czego Pan szuka u pisarzy? Czy tylko ich korzeni religijnych, czy czegoś więcej?

Przykuwa moją uwagę przede wszystkim trójjedyny blask emanujący z dobra, prawdy i piękna. Te trzy transcendentalia mają charakter trójjedyny; innymi słowy są zespolone i nierozdzielne; stanowią przejaw obecności jednego Trójjedynego Boga.

Bóg jest Miłością, Logosem i Poetą. Jest Dobrem, Prawdą i Pięknem. Dostrzegli to już Platon i Arystoteles, a unaocznił Jezus Chrystus, objawiając się jako droga, prawda i życie. Drogą dobra jest caritas; prawda to Rozum, Logos, przyczyna (ratio) rzeczywistości, Ten, który Sam jest Prawdą. Życie natomiast to piękno tkwiące w liryce, która porusza wewnętrznie obserwatora piękna i jednoczy go z urodą rzeczy kontemplowanej. Wspomniani przez Panią pisarze interesują mnie w świetle owych transcendentaliów.

Aleksander Sołżenicyn był pielgrzymem. Przemierzył drogę od nienawiści do miłości i od ateistycznego kłamstwa ku chrześcijańskiej prawdzie. Miłość ukazał, a prawdę wypowiedział, tworząc dzieła literackie najwyższej próby. Podobnie jak Dostojewski był zdania, że piękno zbawi świat. Piękno egzorcyzmuje nienawiść, wszelki fałsz i brzydotę. Jest dowodem na to, że nienawiść można uleczyć miłością, odsłonić przez akt miłosiernego wybaczenia; pokazuje, że fałsz można zdemaskować dzięki światłu miłości; dowodzi, że nawet brzydota może ulec przeistoczeniu, jeśli zostanie ochrzczona krwią, która wypłynęła z ran Chrystusa na Krzyżu.

Sołżenicyn dostrzegł, że samo cierpienie może być piękne, jeśli prowadzi dotkniętego nim człowieka do dobra i prawdy. Był wdzięczny za swoje aresztowanie i uwięzienie, ponieważ uratowało go to przed życiem w zakłamaniu marksizmu. Był wdzięczny za swoje cierpienie, ponieważ rzuciło go na kolana. Przywiodło do stóp krzyża.

Pokazują to kapitalnie takie jego utwory, jak „Jeden dzień życia Iwana Denisowicza” „Oddział chorych na raka” oraz „Krąg pierwszy”.

Tolkien posługiwał się innym gatunkiem literackim, niemniej jednak jego twórczość uzewnętrznia te same prawdy, które znajdujemy u Sołżenicyna. Ukazuje moc ciemności grzechu i jednocześnie odsłania jeszcze potężniejszą siłę odkupieńczego cierpienia. Unaocznia nam za sprawą światła miłości i budzących nadzieję słów Samwise’a Gamgee, że zaiste „nad cieniami słońca blask”.

Oscar Wilde przeżył dozgonny romans z dobrem, prawdą i pięknem Kościoła katolickiego, choć kochankiem był niewiernym. Flirtował z bezeceństwem, obłudą i szpetotą, zanim został rzucony na kolana przez cierpienie. A zadał je sobie własną ręką. To właśnie wtedy podziękował Bogu za to, że skruszył jego kamienne serce, ponieważ „jakąż inną drogą, jak nie przez serce skruszone może wstąpić doń Chrystus Pan?”

W jednej ze swoich książek, „Pisarze nawróceni” badał Pan wpływ wiary na twórczość autorów. Jakie wnioski Pan wyciągnął?

Jako że sam jestem konwertytą, zawsze intrygowali mnie ci, którzy doświadczyli nawrócenia. Fascynacja ta wynika częściowo z przeświadczenia, że nigdy nie ma dwóch identycznych dróg. Owszem, jest pewna doza prawdy w powiedzeniu, że wszystkie drogi (lub przynajmniej wszystkie drogi prawdziwe) prowadzą do Rzymu. Niemniej, istnieje wiele rozmaitych ścieżek wiodących do tego samego celu. Właściwie ilu ludzi, tyle dróg. A jednak każdego pielgrzyma podążającego własnym szlakiem zawsze wspomagają współtowarzysze.

Żonglując metaforami, można stwierdzić, że żaden człowiek nie jest samotną wyspą. Potrzebujemy się wzajemnie. Nie istnieje miłość do Boga bez miłości do bliźniego. Przykładowo, byłem świadomy wpływu wywartego przez Chestertona, Belloc’a, S.C. Lewisa, Sołżenicyna, Newmana, Akwinaty i innych na przebieg mojej własnej wędrówki do Rzymu. Nigdy nie dotarłbym do Wiecznego Miasta, gdyby mojej drogi nie oświetlały dobro, prawda i piękno będące udziałem innych pątników. To właśnie poczucie wdzięczności, jaką żywi każdy nawrócony do swoich współtowarzyszy powodowało mną i dało impuls do powstania książki o pisarzach nawróconych. Pragnąłem zstąpić do źródeł dwudziestowiecznego nurtu literackiego znanego jako Katolickie Odrodzenie Intelektualne w poszukiwaniach, których celem było zrozumienie owego systemu powiązań skupiającego inspirujące się wzajemnie umysły. Chciałem zbadać, jak umysły te ożywiała łaska, jak uskrzydlały się nawzajem. Frapowało mnie to, co wyraża podtytuł książki: „inspiracja duchowa w epoce niewiary”.

Jest Pan też szanowanym poetą. Jakie miejsce widzi Pan dla nowych pokoleń poetyckich?

Poezja to cichy, niepozorny głos spokoju w świecie, który w zalewie zgiełku zatracił umiejętność skupienia i zadumy. Ofiarowuje nam przestrzeń do zaczerpnięcia oddechu. Czas na refleksję. Wydobywa nas z czasu i przestrzeni i przenosi w dziedzinę metafizyki. Odrywa nas od tego, co przemijające i wiedzie ku rzeczom trwałym; wskazuje drogę, która prowadzi od czasu do wieczności. Prowadzi nas ku dobru, prawdzie i pięknu. Poezja uwalnia z ograniczeń wyznaczonych przez pięć zmysłów fizycznych i kieruje ku zmysłom metafizycznym: pokorze, wdzięczności, zachwytowi, kontemplacji i rozszerzeniu.

Prawdziwy poeta przystępuje do dzieła na kolanach, korząc się i prosząc o asystencję swojej Muzy, o dar natchnienia. Tak rozumiane uniżenie nierozerwalnie wiąże się z poczuciem wdzięczności za dar istnienia, co z kolei otwiera nam szeroko oczy i napawa zachwytem. Jedynie mając oczy szeroko otwarte, możemy przejść ku kontemplacji koniecznej dla zaistnienia stanu rozszerzenia się umysłu i duszy, który pozwoli narodzić się prawdzie w całej jej pełni i blasku. Dotyczy to wszelkiego przejawu wypowiedzi lirycznej i twórczości artystycznej oraz czynnego się weń włączania; nie zaś wyłącznie pisania i czytania poezji w ścisłym tego słowa znaczeniu.

Tolkien pisał, że natura jest niekończącym się zgłębianiem wiedzy zadanym tym, którzy otrzymali do tego dar. Poeci to ci, którzy otrzymali ten dar. Tańczą w rytm muzyki sfer. Ci, którzy tańczyć nie chcą, są martwi. W ich sercach nie ma muzyki, a w ich duszach nie ma życia. Są chodzącymi trupami. Szekspir wyraża to lepiej niż ja:

Człowiek, harmonii nie mający w sobie,
Którego współdźwięk tonów nic porusza,
Zdolny jest zdradzić cię, oszukać, złupić.
Umysł u niego ciężki jak mgła nocna,
A serce czarne jak Ereb. Nie ufaj
Nikomu z takich. — Słuchajmy muzyki.

Nad czym Pan obecnie pracuje?

Niedawno ukończyłem pracę nad historią świata chrześcijańskiego. Poszczególne rozdziały książki odpowiadają dwudziestu stuleciom od narodzenia Chrystusa. Zainspirowały mnie słowa Benedykta XVI, że „jedyna naprawdę skuteczna apologia chrześcijaństwa sprowadza się do dwóch argumentów, a mianowicie świętych, których zrodziła Matka Kościół i sztuki, która ukształtowała się w jej łonie”. To, dodaje Benedykt, jest „świadectwem…. oddanym Bogu przez blask zrodzony ze świętości oraz sztuki”. Moja książka stanowi spojrzenie na utkany ręką czasu misterny arras dobra i piękna, o czym wspomina Papież Benedykt oraz na zło wplecione na przestrzeni dziejów w tęże tkaninę przez tych, których nie brak w żadnym pokoleniu, a którzy przedkładają pychę nad pokorę w swojej uległości wobec Miasta Ludzkiego, nie zaś Miasta Bożego.

Jeśli chodzi o prace będące w toku, to kończę serię szkiców poświęconych pięćdziesięciu wielkim dziełom literatury, które mam nadzieję wydać w formie książki oraz nad zbiorem krótkich duchowych refleksji nad wielką literaturą skierowanych do mężczyzn. Wiosną ma się ukazać antologia zebranej przeze mnie poezji dziecięcej pod tytułem, „Wiersze, które powinno znać każde dziecko”. Będzie to tom drugi wcześniejszej antologii, „Wiersze, które powinien znać każdy katolik”.

Oprócz tych rozmaitych przedsięwzięć regularnie pisuję eseje do szeregu pism, nauczam zdalnie i sporo podróżuję w ramach wykładów objazdowych. Cały czas redaguję „The St. Austin Review”, katolicki dwumiesięcznik poświęcony kulturze, którym kieruję od czasu jego powstania w 2001 roku. I wreszcie, nagrywam trzy podcasty tygodniowo w ramach projektu „Inner Sanctum” („Wewnętrznego Sanktuarium”) związanego z moją osobistą stroną internetową, jpearce. co. Jednym słowem, zajęć mi nie brakuje!

Rozmawiała Anna Szyda

Za: solidaryzm.eu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *