M. Mofina-Olejnik: Skazani na „ciężkie norwidy”?

                  Uchwałą Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej rok 2021 został ustanowiony rokiem Cypriana Kamila Norwida. We wrześniu minęła bowiem dwusetna rocznica urodzin tego niezwykłego „s z t u k m i s t r za” – –  – nie tylko poety, dramaturga i prozaika, ale także rzeźbiarza, rysownika i malarza. Norwida wymieniamy dziś jednym tchem z Mickiewiczem, Słowackim i Krasińskim, przyznając jednocześnie, że ten „czwarty wieszcz” jakiś taki trudny, dziwaczny, niejasny, odległy naszym czasom i sprawom. Nic bardziej mylnego. W roku poświęconym Norwidowi warto szczególnie wnikliwiej przyjrzeć się uproszczeniom i stereotypom narosłym wokół jego twórczości.

                  Poezja Norwida do łatwych nie należy – przemilczenia i niedopowiedzenia, aluzje literackie, motywy, znaki i symbole, rozbudowane metafory, mnogość skrótów myślowych, neologizmów, elips,  ironii i kontrastów – ale może raz na zawsze należałoby się wyzbyć przekonania, że wszystko musi nam przychodzić bez większego wysiłku intelektualnego. Czy podjęty trud, praca nie stanowią już wartości samej w sobie? „Bo piękno jest na to aby zachwycało do pracy; praca by się zmartwychwstało”. Stanisław Falkowski w książce „Gladiator prawdy” pisze: „Norwid jest trudny, często bardzo trudny (…) A czy autorów jaśniejszych rzeczywiście rozumiemy i to bez wysiłku?” Falkowski zastanawia się, czy nam – tym „późnym wnukom” zwyczajnie „nie brakuje pokory i wytrwałości, by przeniknąć nowy sposób mówienia poety, lub wiary, że zdołamy tego dokonać”? A sam Norwid wielokrotnie nas do współpracy zachęcał, podkreślając rolę czytelnika w kształtowaniu sensu wierszy i niemal organiczny związek między twórcą a odbiorcą – „Więc stąd to – stąd to i słuchacz, i widz jest artystą” – pisał w traktacie „Promethidion”.

                  To przekonanie, że Norwid jest twórcą nieczytelnym, bierze się zapewne z doświadczeń szkolnych. Wszak analiza i interpretacja poezji Norwida uchodzi za ulubioną „torturę” natchnionych polonistek, które z lubością recytują wersy „Fortepianu Szopena” nad głowami biednych uczniów, skazanych, jak pisała Wisława Szymborska, „na ciężkie norwidy”. Coś w tym rzeczywiście jest, bo czytanie Norwida wciśniętego między lekcję wychowania fizycznego a sprawdzian z matematyki bywa, mimo dobrych chęci nauczycieli i uczniów, powierzchowne i stereotypowe, i tak to się często utrwala – że trudno, i że nudno.

Wiersze Norwida nie są, jak chciał choćby Staff, „jasne jak spojrzenie w oczy i proste jak podanie ręki”. Wymagają intelektualnego skupienia, sięgnięcia poza utarte schematy interpretacyjne, a może i techniki kryptograficzne, tu nic nie jest „podane na tacy”.

A nie ma co ukrywać, współczesny człowiek przyzwyczajony do roli obsługiwanego konsumenta, z tymi wszystkimi technicznymi udogodnieniami, aplikacjami, w hasłach, SMS-ach i hasztagach, rozleniwiony, skrolujący bez większego skupienia zawartość ekranu niechętnie sięga po to, co trudne. Jednak, aby być sprawiedliwym, trzeba napisać, że „rzewniej” też tak bywało…

                  Młody Norwid był ulubieńcem salonów. Nieco mroczny, zamyślony poeta, artysta, głęboki myśliciel, potrafiący efektownie mówić, „a słuchając go można więcej skorzystać jak z książki” – twierdził Zygmunt Miłkowski. Cóż więc się stało, że Andrzej Edward Koźmian wkrótce pisał o nim, że poetycko ogłuchł i że „biedna z niego ruina: tym smutniejsza, że nigdy wykończonego budynku nie było”? Młody Norwid pisał po prostu rzeczy łatwiejsze, bardziej przystępne… Później, jak sam przyznawał w liście do Teofila Lenartowicza z 1859 roku, przestał być „miłym chłopcem”. Stał się człowiekiem dojrzałym, a dojrzałość wymaga odwagi w wypowiadaniu prawdy. Na nic zdały się nawoływania samego Zygmunta Krasińskiego i prośby, by jaśniej kładł w dusze swoje idee, z raz obranej drogi Norwid nie zboczył już nigdy. Co zajmowało poetę szczególnie?

W jego twórczości odnajdziemy rozważania o świecie pędzącym w nowoczesność, o „epoce jałowej, brudnej i zarozumiałej”, o człowieku zagubionym, zapatrzonym w pustkę, o Bogu, wieczności i czasie, moralności, o roli twórcy i poezji, o wielkich tego świata, Ojczyźnie, losie tułacza, a wszystko zawsze rozpatrywane z perspektywy wiary, głębokiego i dojrzałego chrześcijaństwa.

To dojrzewanie poety było związane z sytuacją polityczną na ziemiach polskich, naznaczone rządami generała-feldmarszałka księcia Paskiewicza, a zatem naznaczone przez uwięzienia, sądy, kajdany, zsyłki na Sybir, których doświadczali polscy patrioci. Do tego cenzura, jaką wprowadził car i jego zausznicy, zmuszała poetę do szukania przebiegłej i jednocześnie genialnej drogi wyrażania patriotycznych treści. Stąd w poezji wieszcza tak wiele niedomówień, przemilczeń, aluzji i symboli. Norwid zauważał niedoskonałość człowieka, a praca nad tą „niepełnością” stanowiła według poety najważniejsze zadanie. Takie podejście prowadziło do poszukiwania wciąż nowych, oryginalnych zabiegów poetyckich. Oryginalność dopełniała treści i formy pierwiastkiem nowości, ale też owym trudnym Norwidowskim „przemilczeniem-niedopełnieniem”.

                  Dlaczego jeszcze poezja Norwida wydaje się być inna, trudna i niedostępna? Kolejny powód to niechęć twórcy do poezji „naturalnej”. Juliusz Gomulicki we wstępie do „Cyprian Norwid. Pisma wybrane” charakteryzuje ją jako „łatwą i jasną, rzewną i śpiewną, sielską i anielską, rodzimą, dekoracyjną”. Gorzko w tym miejscu pobrzmiewają echa rozmowy z salonu warszawskiego Mickiewiczowskich „Dziadów” i słynne słowa: „Sławianie, my lubim sielanki”, bowiem był to właśnie ten typ poezji, którym zachwycała się ówczesna literacka publiczność polska, a z którą drogi Norwida rozeszły się pod koniec lat czterdziestych XIX wieku. Norwid cenił mniej „rozśpiewaną” poezję. Nie musiała być „śliczna”, musiała nieść przymioty moralne, kształtować postawy w duchu chrześcijańskiego humanizmu. Co ciekawe Norwid pogardzał także „poezją pejzaży”, a przecież największą jej realizacją jest epopeja narodowa „Pan Tadeusz” . W liście do Bronisława Zaleskiego z 1868 roku pisał: „Jak mi kto da Homera na ukrzepienie-nerwów, Tacyta na ukrzepienie-ducha (…) a „Pana Tadeusza” na rozmiłowanie się w woni ziemiańskiej lasu, barszczu, zrazów, bigosu i ogórków kwaszonych… – to bardzo logicznie!”. Prawdziwe to, błyskotliwe i nawet zabawne (ironiczne?). Kto chce Norwida poznać (zrozumieć), niech sięgnie do jego bogatej epistolografii. Dużo w niej prawdy o udręczonym niewolą narodzie, literaturze, poetyckiej rywalizacji, polskiej duszy, ale też miłości, przyjaźni, obyczajach i plotkach – nie zawsze to piękne i dobre, tak jak nie zawsze piękny i dobry jest człowiek.

               

   „Samotny wszedłem i sam błądzę dalej” – pisał Norwid, bo poeta miał świadomość oryginalności swych dzieł.

Gomulicki nazwał Norwida zjawiskiem, bo ten sztukmistrz słowa bywał romantykiem i klasykiem, pozytywistą i symbolistą. Autorzy opracowań twórczości poety udowadniają, że Norwida da się pojąć ludzkimi siłami. Może zatem w roku Norwidowskim warto sięgnąć po jedno z dzieł mistrza i samemu się o tym przekonać –  –  – .

M. Mofina-Olejnik

Źródła:

  1. Falkowski Stanisław, Gladiator prawdy. Norwid – poeta naszych czasów, 2018.
  2. Gomulicki W. Juliusz, Zjawisko: Norwid, w: Cyprian Norwid. Pisma wybrane, 1968.
  3. Norwid, Pisma wybrane. Listy, 1968.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *