Rozwiązaniem problemu edukacji liberalnej, podobnie jak wszelkich innych problemów, jest nawrócenie.
John Senior (1923–1999) to jedna z najważniejszych, legendarnych postaci amerykańskiego katolicyzmu drugiej połowy XX wieku. Pisarz i wychowawca, wykładowca na uniwersytetach w Nowym Jorku (Cornell University), w Wyoming i w Kansas. W młodości marksista, później wyznawca myśli Wschodu, nawrócił się pod wpływem lektury św. Tomasza, odkrycia realizmu filozoficznego, fenomenu monastycyzmu oraz uniwersalnego świata średniowiecznej kultury chrześcijańskiej. Pisał: „Przez tysiąc lat było coś, co nazywało się christianitas, do tej kultury należał kult Maryi, zbudowany na gruncie Jej pokory, która wzięta do nieba, pociąga nas ku górze”.
Senior zaś pociągał ku górze innych. Na uczelni w Kansas stworzył Program Zintegrowanej Humanistyki dla niszczonych przez narkotyki i rewolucję seksualną amerykańskich studentów lat 70. Motto tych zajęć brzmiało: „Niech się narodzą w zachwycie”. Setki uczestników Programu studiowało katechizm i klasyczne dzieła kultury, wielu zmieniło swoje życie, liczni się ochrzcili, ponad dwustu wstąpiło do Kościoła katolickiego, kilkudziesięciu stało się kapłanami, zakonnikami, siostrami zakonnymi. Program, zawzięcie zwalczany, został po 5 latach zlikwidowany przez przeciwników ideologicznych Seniora. Po polsku ukazał się właśnie owoc tamtych doświadczeń, opus vitae Johna Seniora pt. „Upadek i odbudowa kultury chrześcijańskiej” (tł. T. Milcarek i B. Biały, Dębogóra 2021). Gorąco polecam!
Parę cytatów dla ilustracji temperatury oraz formatu duchowo-intelektualnego tej księgi.
O Kościele epoki posoborowej: „Wolę lisa od łasicy, wilka w owczej skórze od wilka w pasterskim przebraniu”, ale „duch relatywizmu sparaliżował Kościoły chrześcijańskie, których zdezorientowane i topniejące stada owieczek tłoczą się w pozbawionych płotów zagrodach, podczas gdy wilki w pasterskich szatach tłumaczą z ambony, że istotą tradycji jest zmiana”. Więc „chrześcijanie, którzy żyli w nadziei, że Kościół ich ocali, muszą walczyć o ocalenie Kościoła”.
O współczesności: „Liberalizm jest uśmiechniętą twarzą modernizmu. Za nią kryje się szczerząca się czaszka. Miasto [wielkie, współczesne] leży jak wąż w późnopopołudniowym słońcu. Za obojętnością i tolerancją, za desperackimi pokazami, które maskują śmierć duszy, robak zwija się w pustych oczodołach. Kampusy uniwersyteckie, jak Niemcy w latach dwudziestych, tłamszą się w atmosferze »Błękitnego anioła«, gdzie lesbijki w czarnych pończochach skandują nową psychologię, a intelektualnie sparaliżowani profesorowie wołają »kukuryku« do rewolucji”.
O (po)nowoczesnym uniwersytecie: „W dobie technologii uniwersytety są szczególnie narażone na niebezpieczeństwo. Dziesiątki tysięcy nastolatków, niedojrzałych, odciętych od domu, zamkniętych z napiętą, często neurotyczną, choć spazmatycznie błyskotliwą kadrą specjalistów w wartej miliardy dolarów piaskownicy – czego można się spodziewać? Potrzebujemy wymiany, wielkiego przypływu zwykłej rzeczywistości, przewietrzenia, napływu światła słonecznego i powietrza”.
rozwiązaniem problemu edukacji liberalnej, podobnie jak wszelkich innych problemów, jest nawrócenie. (…) Potrzeba nam dobrych, silnych dziekanów, szefów katedr i wydziałów z dobrym, chrześcijańskim wykształceniem, którzy będą mieli odwagę się cofnąć i zacząć raz jeszcze od jedynej, prawdziwej zasady i fundamentu”.
O celu studiowania, opartego na relacji mistrz–uczeń, i ich wzajemnej pokorze: „Wbrew rozpowszechnionym opiniom, a zgodnie z przeświadczeniem św. Benedykta, które współgra z przekonaniem Sokratesa, św. Tomasza i kardynała Newmana, celem uczelni nie jest (mówię to łagodnie i z pełną szacunku powściągliwością) prowadzenie badań, ale budowanie przyjaźni”. Precyzuje: „Celem uczelni, jak każdego ludzkiego przedsięwzięcia, jest doprowadzenie nas do Tego, od którego się oddaliliśmy. Oznacza to, że uniwersytet jest miejscem nie tyle działania, ile najwyższej formy przyjaźni, którą jest modlitwa. Miejscem, gdzie człowiek zaprzyjaźnia się z Bogiem, bo jego serce i umysł przestają służyć własnemu ego”. I olśniewająco puentuje, na przekór prymitywnym wersjom aggiornamento: „Mówi się, że chrześcijaństwo, jeśli ma przetrwać, musi stawić czoła współczesnemu światu, musi pogodzić się z tym, jak jest, w sensie obecnego biegu rzeczy. Ale jest dokładnie na odwrót: jeśli mamy przetrwać, musimy stawić czoła chrześcijaństwu”.•
Za: gosc.pl